Pamiętam, że jak 10 lat temu decydowaliśmy się na marsylkę z Tondachu, to na forum muratora było sporo komentarzy zniechęcających, przede wszystkim z kont, które jednocześnie namawiały na inne, droższe produkty, ewentualnie wprost nimi handlowały. Tondach po kilku latach miał się rozpaść, przemakać, pokruszyć na mrozie, rozsypać, odpryskiwać, gnić, a najgorszy to już był ten ciemniejszy rdzeń. Temat mi się przypomniał, bo przy montażu paneli fotowoltaicznych na dachu zdarzyło się, że jedna dachówka pękła. Na szczęście mam sporo w zapasie i płaskich i gąsiorów.

Miałem zatem okazję zerknąć na stan dachówki od spodu i jednocześnie na przekrój w miejscu przełamania. Powyżej zdjęcie spodu, a poniżej zdjęcie przełamania. Wszystko jednolite, sztywne, solidne, ciemny punkt wciąż jest widoczny, ale to tylko punkt, który nie wydaje się wpływać na całość. Mogę zatem, po 10 latach przechowywania na dachu szczerze polecić marsylkę z Tondachu.