Udało się przeprowadzić akcję w jedną sobotę. Łaty kupiłem w pobliskim tartaku, 150 zł za 100 mb w wymiarze 3×5. Malowanie łat zleciłem dzieciom i całkiem sprawnie im poszło. Dalej standard – łacenie, kręcenie blachy i częściowo wiatrownica.

Podobnie jak w przypadku pierwszej szopy wystąpił problem z dopasowywaniem blach w miejscach gdzie nachodzi na siebie kilka elementów. Profile nie są idealne, a przy piętrowaniu trochę się to rozjeżdża. Mam nadzieję, że bez wpływu na szczelność pokrycia, tym bardziej że nie będzie folii dachowej. A estetyka… to tylko szopa, a poza tym efekty widoczne tylko z drona 🙂

Dalszy plan to wyrównanie boku, zabicie dziur dechami i rozbiórka dachu od dołu. A później pewnie w końcu ruszę z estetyką zewnętrzną, czyli obicie zewnętrzne na nowo. Nie mam jeszcze pomysłu na wrota. A później wnętrze domku.
Zdjęcia poniżej.