Zmiana podłączenia czopucha do komina
Za bardzo mi się spieszyło i chyba za bardzo posłuchałem znajomego. Po paleniu w kozie w sobotę, we wtorek wydłubałem szamot (jeszcze nie stwardniał do końca, a trochę popękał), rozmontowałem z dużym trudem czarne rury (trzeba przyznać, że na początku ten kit wiąże naprawdę mocno) i podłączyłem wszystko od nowa.
Za późno siadłem do lektury, ale generalnie wszyscy pisali żeby nie montować na sztywno metalu w ceramice. Kupiłem zatem w Internecie specjalną wkładkę, owiniętą szklanym sznurem. Średnica 180/150, część sznurowana wkładana do komina, a do 150 podłączamy resztę. Trochę zmieniły się kąty i długości i wcale nie było łatwo.
Zmieniłem również zaprawę szamotową. Wcześniej użyłem gotową, ale również nie doczytałem że, jeśli nie stosujemy bardzo wysokich temperatur, należy dodać cementu, bo się nie wypali jak należy. Schła powoli, pękała mocno, a co ciekawe na powierzchni pojawił się dziwny biały nalot. Wyglądało jak szron, ale to były kryształki soli!
W worku z nową zaprawą szamotową był szamot, ale był też mniejszy worek z cementem. Zaprawa związała chemicznie, na następny dzień była twarda, a ze dwie rysy minimalne. Wyczytałem jeszcze gdzieś żeby nie zamurowywać rury na sztywno, owinąłem ją zatem na sporym kawałku szklanym sznurem, żeby tez miała jakąś swobodę pracy. Jak to się sprawdzi – zobaczymy. Czuję się jednak dużo pewniej niż po pierwszym montażu.
Gonię z cegiełkami. Doszedłem dziś na jakieś 85% wysokości ściany i zabrakło kleju. Jeszcze za parę dni fugowanie i wrzucę zdjęcie z końcowym efektem.