Montaż włazu strychowego
Zamontowałem dziś właz na strych i obrobiłem na nowo przedpokój. Nie chciało mi się już brać za garderobę, a właściwie tylko ona została do uzupełnienia.
Właz montowałem następująco:
Między wiązary wkręciłem belki 5x15cm, a do nich i do wiązarów zamocowałem 10 odcinków takiej samej belki o długości 45cm (po 3 po dłuższych bokach i po 2 po krószych). Belki z dokrętkami zrobiłem sobie na dole, a od góry dokręciłem do nich tymczasowe blaszki, żebym wygodnie to umieścił na wiązarach, przymierzył i dokręcił.
Ze schodów zdemontowałem klapę i drabinę. Uwaga: sprężyny bez obciązenia bardzo mocne, dwa razy bałem się że stracę palce, jak się zatrzaskiwało przy przymiarkach. Po obciążeniu pracują idealnie, całość jest dobrze „wyważona”.
Wyznaczyłem na dokręconych belkach poziom, na którym należało przykręcić ramę, żeby klapa licowała się z planowaną płytą.
Nawierciłem ramę i grubymi wkrętami złapałem ją w 10 miejscach.
Zamontowałem klapę i schody.
Jak to przy tego typu stropach, od ostatniego schodka do poziomu podłogi jest jeszcze trochę przestrzeni. Gdybym schody zamontował w holu, jak w projekcie (wzdłuż wiązarów), to można by dorobić jeszcze schodek czy dwa (jak np. u Artixa1). W tej lokalizacji (w poprzek wiązarów) już się nie dało dorobić schodków, bo po obydwu stronach przestrzeń ograniczały wiązary.
Ruszt pod płyty jest niezależny od włazu i nigdzie się z nim nie łączy.
Po drabinie już chodziłem, wydaje się solidna. Trzeba jeszcze jakoś obrobić sam właz (pewnie OSB), przyciąć nóżki na wymiar (to jak będzie posadzka), a docelowo dodać ocieploną kontrklapę od góry.