Mieszkamy od 8 lat, ale grzejemy od 9. Pierwsza zima to nie było grzanie na pełen gwizdek, tak żeby dobrze się pracowało i schło w 14-15 stopniach. Do tego bardzo mało ciepłej wody. Jak oceniam ogrzewanie gazem stumetrowego domu po tym czasie?

Najpierw kilka informacji
Ogrzewamy kotłem gazowym dwufunkcyjnym firmy Immergas, z wbudowanym zasobnikiem 45 litrów. Moc kotła to ponad 20kW, z modulacją grzania bodajże od 3kW. Na nasze życzenie moc maksymalna na potrzeby CO została ograniczona do 6kW, zatem kocioł moduluje od 3 do 6kW. Podłogówka napędzana jest wyłącznie z pompki kotła, ale żeby dobrze pracowała działa na najwyższym trzecim biegu. Od paru lat mamy kozę, przy czym palimy w niej rekreacyjno-utylizacyjnie niewielkie ilości drewna z przycinek na działce co kilka, ostatnio może co 2 dni.
Temperatura na sterowniku to 22,5-23,5 stopnia. Dzięki odpowiednim ustawieniom kocioł pracuje na CO przede wszystkim przed świtem, później w ciągu dnia zwykle się nie włącza. Chyba, że jest bardzo zimno. Nie ma problemu z taktowaniem.

Zdjęcie licznika z wczoraj. Przez 9 lat zużyliśmy 7373m3 gazu, co oznacza średnio 819 m3 na rok i 2,24 m3 dziennie. W domu mieszkają 4 osoby, większość gazu zużywana jest na CWU.

Kocioł Immergas ma 5 lat gwarancji. W tym okresie robiliśmy wymagane przeglądy co rok, a po upływie gwarancji co 2 lata. Ostatnio kosztowało to około 200 zł, ale spodziewam się, że w tym roku może być drożej. Do serwisanta już dzwoniłem, ma się pojawić w ciągu paru tygodni. 

Pamiętam, że na początku pytałem serwisanta jak długo działają współczesne kotły, czy podziałają bezawaryjnie np. 10 lat. Odpowiedź była, że już takich nie robią, a często planowana trwałość wynosi około 7 lat. Zaczynam się niepokoić… 

Co się do tej pory popsuło?
Właściwie nic. Zbiornik wyrównawczy stracił szczelność, ale to było urządzenie zewnętrzne, a nie część kotła. Zużyła się również sonda, po prostu się rozkładając, bo takie jej zadanie. Łączny koszt części do tej pory to jakieś 300 zł. Po pobliskim uderzeniu pioruna wysiadła czujka pogodówki, ale ta naprawa została wykonana na gwarancji. Inaczej kosztowałaby ponad 200 zł.

Codzienna obsługa ogrzewania gazowego
No i to jest największa zaleta. Nie ma żadnej obsługi. Nie ma sterowania, nie ma wielu czujek, regulatorów itp. Temperatura w domu jest bardzo stabilna, a wszystko robi automat. Z drugiej strony instalacja jest niezwykle prosta i nie wymaga pilnowania, regulowania, strojenia itp. Jedno ustawienie przepływów, temperatur i krzywej 8 lat temu i koniec. To było interesujące przez 2-3 tygodnie, a później człowiek zapomina że działa i przyzwyczaja się do komfortu. Oby gazu nie zabrakło, a kocioł się nie posypał, to nic więcej nie trzeba.

Na wszelki wypadek
Koza be prądu i rozprowadzania powietrza była dla klimatu, dla zużycia własnych gałęzi, ale też na wszelki wypadek. I nie wykluczone, że taka sytuacja może nadejść. Warto mieć niezależne od niczego i nie wymagające żadnych mediów źródło ciepła. Nie dopuszczam wciąż myśli o blackoucie np. kilkutygodniowym, ale kilka dni – kto wie?