Montaż deski podłogowej na legarach
I zaczęło się. Robię etapami, tzn. mniej więcej pół szerokości podłogi teraz, a później przeniesie się szafę i drobiazgi i zrobi drugie pół. Montaż wkrętami, wkręcanymi po nawierceniu na wkręt i na stożek, kręcone przez pióro ukosem, pod kątem 45 stopni. Bez nawierceń mogłoby pękać i tak czasem trochę pęknie. Montaż jest trudniejszy niż mi się zdawało, albo marketowe deski mniej proste niż… no dobra – za wiele się po nich nie spodziewałem. Tragedii nie ma, pióro wchodzi we wpusty, nie ma łódkowania, ani śmigła. Mimo to, pewnie ze względu na niedokładności w pierwszej linii, pojawiają się szczeliny. Zobaczymy czy i jak zadziała szpachla, następne rzędy powinny być prostsze.
Okazało się, że muszę podciąć drzwi wejściowe, pewnie łazienkowe też trzeba będzie skrócić. Drewno zgodnie z oczekiwaniem bardzo miękkie, już mi wszedł wkręt pod drzwi i wgniótł się w podłogę 🙂
Ostatecznie nie maluję niczym od spodu. Przymierzam się do warstwy wierzchniej, raczej lakier niż olej. Pewnie nie będzie na biało, ani transparentnej bieli, nie będzie też nic ciemnego. Nie zostawimy też naturalnej sosny, która lubi żółknąć, ani nie damy warstwy kryjącej. Co zostaje? Jakieś jasne brązy, raczej nie rude. Coś w stylu dębu? To już niedługo.