Jak widać na zdjęciu, udało mi się w końcu dokopać do wodociągu.

Rura niczym nie oznaczona i kilkadziesiąt centymetrów odsunięta od linii której się spodziewałem. Można uznać, że to prawie pół długości wykopów, przy czym jest to „większe pół”, bo dalej mogę iść płyciej, bez grzebania się w glinie. Muszę jeszcze wybrać masę ziemi z dołu, którą tam zrzuciłem poszerzając wejście dla hydraulika. A plecy zaczynają już dzisiaj doskwierać.