W zeszłym, stosunkowo mokrym roku eksperymentowałem z pomidorami uprawianymi w różnych warunkach – korytka wyniesione, wiaderka plastikowe i grunt. O dziwo, najlepiej wypadły też w gruncie, mimo że bardzo kiepskim i piaszczystym (V-VI klasa). W wyniku eksperymentu zlikwidowałem w tym roku 3 korytka i uwolniłem około 0,5 ara ziemi z plątaniny mchu, perzu i większych korzeni. Pojawiły się pierwsze nasadzenia i drugi rządek krzewów owocowych (jagoda kamczacka, agrest, porzeczka czarna). 

Grządkami omijam stałe ścieżki psa, np. na zdjęciu po lewej widać skośny szlak przez truskawki. Chyba łatwiej przesadzić kilka krzaczków niż zmienić psie nawyki. Grodzić nie chcę.

Cała operacja odzyskania terenu była stosunkowo pracochłonna, bo po przekopaniu przesiałem i wywaliłem wszystko co rosło tam do tej pory. Dosypałem trochę kompostu i torfu z wora, trochę granulatu końskiego nawozu, trochę zrębków z nowej maszyny. Zobaczymy.