Prace przy płocie zbliżają się powoli do końca. Dzięki rodzinnemu wsparciu udało się trochę podgonić po Bożym Ciele i od razu wróciła mi ochota do pracy, bo robiło się już monotonnie.

Jak widać ze średniej odległości panele znikają i widać tylko podmurówkę i słupki. Normalnie podmurówka będzie i tak zasłonięta łąką.

A z dalszej odległości nawet słupki są ledwo widoczne, tylko na jasnej plamie domu. Tak miało być, płot rzeczywiście nie rzuca się w oczy.
Wkrótce moment krytyczny, bo trzeba dodać jakąś furtkę i ominąć dużą studzienkę nad piwniczką z licznikami oraz średnią brzoskwinię. Wersja na dziś do bramo-pergola.
Odnośnie samego systemu paneli muszę przyznać, że mi się podoba. Do tej pory rozpadła się jedna prefabrykowana podmurówka, chociaż nawet sprzedawca straszył że są delikatne i mogą się kruszyć.