Zamarzła nam centralka wentylacyjna. Podstawowy objaw: przy -11 stopniach na zewnątrz nawiew miał temperaturę -3 stopnie. Poprzedniej zimy problem nie zaszedł tak daleko, mimo kilkukrotnych mrozów w okolicy -16 stopni. Tym razem temperatura poniżej -15 stopni utrzymywała się przez 4 doby, osiągając wczoraj rano -18 stopni. W dzień było tylko nieznacznie cieplej.

Orientacyjne wnioski na moim przykładzie:
1. W temperaturze około -15 stopni Luna może chodzić przez 3 doby, jeśli w dzień nie jest cieplej. Gdyby było cieplej w dzień, to pewnie centralka by się odmrażała. Temperatury w okolicach -5 do -10 stopni nie sprawiają problemów.
2. Gdyby centralka stała (zgodnie z wymaganiami producenta) w pomieszczeniu o temperaturze powyżej +5 stopni, problemy byłyby bardzo ograniczone. W moim (i nie tylko) przypadku centralka stała na strychu, praktycznie w temperaturze zewnętrznej.
3. Zamarzanie zaczęło się od odprowadzenia skroplin (wąska fabryczna rurka, z jeszcze węższym syfonem. Wokół była wełna, ale przy takim mrozie nie wystarczyła. Od syfonu zamarzła taca na skropliny, później zewnętrzna strona wywiewu wymiennika (tam wszędzie był lód). Na wewnętrznej stronie wywiewu był szron o grubości około 1cm.
4. Wewnątrz centrali był kabel samoregulujący przeciw zamarzaniu, podłączony od kilku dni do prądu. Być może jest uszkodzony, być może kiepsko działa, w każdym radzie był pośrodku lodu i nie widać było żadnych efektów. Sprawdzę go. Być może gdyby działał kabel, to na tacy ociekowej i na wymienniku nie zrobiłby się aż taki lód.
5. Po zawaleniu centralki lodem, woda uciekała którędy mogła. Lód widać pod centralką, był też w różnych miejscach jej wnętrza. Przedmuchy są i szczelność pozostawia wiele do życzenia. W czasie mrozów doraźnie włączałem bypass, może wtedy trochę tajało.
6. Wentylatory są w bezpiecznych miejscach, nic im nie groziło. Wymiennik, taca, obudowa itd. bez trwałych uszkodzeń.

Akcja ratownicza
Bez problemów rozmontowałem centralkę i (z trudem) wyciągnąłem wymiennik, przymarznięty do tacy ociekowej. Zniosłem to na dół i przepłukałem w ciepłej wodzie. Wentylacja awaryjna polegała na rozszczelnieniu okien i zakręceniu anemostatów nawiewnych. Wilgotność w domu wzrosła do około 50% (po rozwieszeniu prania), wcześniej było około 35%. Na dole skrzydeł okien pojawiły się kropelki wody, wcześniej nigdy nie obserwowane. Następnego dnia nie było efektu zaduchu. Da się żyć. W sumie wielu ludzi tak żyje 🙂
Dziś zmontowałem centralę. Przy okazji wyczyściłem turbiny wentylatorów, bo były nieco przykurzone.

Przeróbki
Rozkręciłem puszkę, przeciąłem kabel od zasilania wentylatora nawiewu i wyprowadziłem go do włącznika w spiżarni. W tym momencie można doraźnie, ręcznie, wyłączyć nawiew. Na tej lub zbliżonej zasadzie działa odmrażanie automatyczne w większości droższych rekuperatorów.

Nie będę tego pewnie przesadnie automatyzował na te kilka dni w roku. Wskazane byłoby podłączenie włącznika czasowego, który w czasie większego mrozu wyłączałby nawiew np. na 15 min co godzinę. Początkowo myślałem o tanim programowalnym włączniku czasowym, ale w standardowej wersji to działa na 230V. Tutaj w międzyczasie mamy regulację obrotów. Jak to zrobić załączanie mocy dla jednego z wentylatorów, przy utrzymaniu regulowanego napięcia zasilania dla obydwu? Jeszcze nie wiem.

W planach mam również wyłączanie wentylatora nawiewu na lato. Przez dużą część roku mieliśmy otwarte okna, jeśli nie interesuje nas odzysk, filtracja ani komary, to wystarczy praca samego wentylatora wywiewnego. TB na FM odpisywał mi, że nie ma przeciwwskazań.

Przerobiłem syfon. Wyrzuciłem oryginalny gumowy wężyk i plastikowe elementy, które zresztą kilka razy się rozlazły. Zrobiłem dojście na rurkach 32mm, prowadzonych w większości pod wełną ocieplenia stropu. Na wyjściu pod centralką owinąłem rurkę i syfon z harmonijki wełną. W planach solidne owełnienie całej centrali, albo przynajmniej jej dołu.

Wskazane jest uszczelnienie centrali, pomyślę o tym w najbliższym czasie jeśli wszystko będzie dobrze pracować. W takiej sytuacji widać wyraźnie przedmuchy. Mam też wrażenie, że z każdym demontażem i montażem szczelności są większe, tak jak i ryzyko trwałego uszkodzenia obudowy.

Tyle teksów, czas na zdjęcia

Zamarznięty wymiennik. Góra i ciepła strona wywiewu.

Ciepła strona wywiewu i szron na niej


Taca ociekowa po oderwaniu wymiennika. Pośrodku zamarznięty odpływ skroplin

Dolna część wymiennika, która przymarzła do skroplin na tacy ociekowej. Po lewej stronie zimna część wywiewu. W tym zatopiony był kabel, który miał chronić przed zamarzaniem. Sprawdzę go. Może gdyby działał, to wszystko wyglądałoby inaczej.