Wentylacja pracuje trzeci dzień na minimalnym biegu. Do tej pory włączałem ją jak przychodziłem coś zrobić i wyłączałem wychodząc. Efekt to powolne obniżanie wilgotności w domu. Zwykle było w okolicach 65-66%, jak suszyłem w salonie kilka koszulek to było 72%, a teraz spadło do dawno niewidzianych 59-60%.

Mam przy okazji wrażenie, że pracująca wentylacja trochę dom wychładza. Przez dwa dni pracy w domu zrobiło się jakieś 18,5 stopnia, a wcześniej było około 20 stopni. Na zewnątrz było chłodno, bez słońca, ulewa, grzanie wyłączone, brak zysków bytowych i ochłodziło się trochę bardziej niż bym się spodziewał. Wczoraj ustawiłem podłogówkę na 20 stopni, dziś było w domu 21,5 stopnia (w zimnym miejscu ze sterownikiem), pewnie od słonka, bo ładnie świeciło w okna.

Środek strychu cały zabudowany, dorzucę jeszcze pół płyty i jakieś dojście do centrali. Została mi większość wełnowania po bokach, ale to w sumie nic pilnego.

Cały czas wywożę nasz dobytek, składując byle gdzie. Oglądaliśmy łóżka sosnowe dla dzieci. Podobała nam się dodatkowa deska od ściany i cztery szuflady. Weszłaby nie tylko pościel. Mniej podobała nam się cena, jakieś 790zł od sztuki. Jakieś 10% pewnie dałoby się utargować.